Dzień dobry,
Piękną mamy zimę tej wiosny, czy u Was w nocy też spadł śnieg? Na szczęście poranne słoneczko szybko się z nim rozprawiło, gdyby jeszcze tylko było troszkę cieplej, no ale dobra, miałam nie narzekać.
Jak pewnie już zauważyliście, bardzo lubię kosmetyki Bielenda i chętnie sięgam po ich nowości zarówno do twarzy, jak i do ciała. Dzisiaj słów kilka postanowiłam napisać o produktach z linii Blueberry C-TOX, w skład której wchodzi mus do mycia twarzy, maseczka smoothie, serum jogurt, a także krem pianka. Kosmetyki wyróżniają się ciekawą konsystencją, a także przepięknym, owocowym zapachem. Jeśli jesteście ciekawi, czy warto po nie sięgnąć, to zapraszam na dalszą część wpisu.
Mus do mycia twarzy umieszczony jest w wygodnej tubce wykonanej z miękkiego plastiku o pojemności 135 g. Zamknięcie typu flip-top nie sprawia problemu, łatwo je otworzyć mając nawet mokre dłonie.
Kosmetyk ma konsystencje średnio gęstego musu, który w kontakcie z wodą delikatnie się pieni. Zapach cudowny, borówkowy, taki trochę cukierkowy, ale bardzo przyjemny. Aromat unosi się podczas mycia i chwilę po nim.
Po mus sięgam zarówno podczas porannej, jak i wieczornej pielęgnacji. Kosmetyk dobrze oczyszcza cerę i ją odświeża. Skóra po umyciu nie jest ściągnięta ani wysuszona, a wręcz ukojona i taka delikatna, przyjemna w dotyku. Produkt dzięki swojemu zapachowi dodaje energii i pobudza do życia, co doceniam szczególnie rano, kiedy ciężko jest mi się obudzić.
Nawilżająco-rozświetlająca maseczka smoothie do twarzy umieszczona jest w saszetce o pojemności 8 g. Jest to ilość idealna na jedną aplikację. Kosmetyk ma kremową konsystencja, zanurzone są w niej pestki i skórki borówki, które podczas rozprowadzania a także zmywania, delikatnie masują buźkę. Zapach przyjemny, borówkowy, cukierkowy. Aromat ten unosi się przez cały czas trzymania jej na twarzy, czyli około 15-20 minut. Maseczka dobrze nawilża, wygładza cerę, odzyskuje ona satynową miękkość. Kosmetyk dodaje blasku i promienności, buźka zdrowo się prezentuje.
Serum jogurt do twarzy umieszczone jest w szklanej buteleczce o pojemności 30 ml jak zresztą większość tego typu produktów z Bielendy. Wyposażone jest ono w pompkę, która działa bez zarzutu, wydobywa odpowiednią ilość kosmetyku. Produkt dodatkowo włożony jest w kartonik, na którym znajdziemy najpotrzebniejsze informacje.
Do tej pory przyzwyczajona byłam do płynnych, rzadkich serum, w tym przypadku konsystencja jest bardziej gęsta, jogurtowa. Zapach bardzo ładny, owocowo-cukierkowy.
Kosmetyk łatwo rozprowadza się na skórze i szybko się w nią wchłania. Przyjemnie nawilża przesuszony naskórek, nawadnia go. Buzia jest wygładzona, promienna, odzyskuje naturalny, zdrowy blask. Produkt ten przeznaczony jest do cery odwodnionej i pozbawionej blasku, ja myślę jednak, że sprawdzi się u wszystkich, a u osób z mniej wymagającą skórą nawet solo, bez dodatkowego kremu.
Ostatnim już kosmetykiem z linii Blueberry C-TOX jest krem pianka do twarzy, który otrzymujemy w plastikowym słoiczku o pojemności 40 g. Lubię takie opakowania, ponieważ mam pewność, że wydobywam zawartość do samego końca. Pod nakrętką znajduje się zabezpieczenie w postaci sreberka, dzięki czemu wiemy, że nikt przed nami nie wkładał palców do środka. Słoiczek dodatkowo umieszczony jest w kartoniku, na którym znaleźć można informacje takie jak opis produktu, skład, a także sposób użycia.
Konsystencja kremu jest bardzo ciekawa, to taka pianka, przypominająca leguminę do jedzenia, mniam! Łatwo się nabiera, tworzy się wtedy takie zagłębienie produkcie, jednak kiedy sięgamy po niego podczas kolejnej aplikacji, po dziurze nie ma śladu. (Mam nadzieję, że wiecie, o co mi chodzi. :] ) Zapach przepiękny, taki sam jak w pozostałych kosmetykach z tej linii.
Pianka w kontakcie z ciepłem skóry zaczyna się topić, dzięki czemu łatwo rozprowadza się na skórze. Mogłoby się wydawać, że krem jest bardzo lekki, ale wcale tak nie jest, do całkowitego wchłonięcia trzeba dać mu kilka chwil. Można stosować go zarówno rano, jak i wieczorem, dobrze sprawdzi się jako baza pod makijaż. Produkt świetnie nawilża i regeneruje cerę, koi wszelkiego rodzaju podrażnienia. Krem ma w sobie takie małe, złote drobinki, które pięknie mienią się w sztucznym świetle, a także na słońcu, dzięki temu buźka jest pięknie rozświetlona, ale spokojnie, bo to taki naturalny blask, a nie chamski brokat.
Muszę przyznać, że kosmetyki Bielenda Blueberry C-TOX pozytywnie mnie zaskoczyły, moja cera się z nimi polubiła. Możecie kupić je między innymi w sklepie internetowym Bielenda, a także drogeriach stacjonarnych. Za mus do mycia twarzy zapłacić trzeba około 15 zł, maseczkę 3,50 zł, serum 26 zł, a za krem piankę 20 zł.
Warto jeszcze wspomnieć, że olej z nasion borówki amerykańskich wykorzystywany do produkcji kosmetyków z linii Blueberry C-TOX tłoczony jest na zimno i powstaje jako produkt uboczny podczas produkcji soków. Dzięki temu nic się nie marnuje!
Lubicie kosmetyki Bielenda? Znacie produkty z linii Blueberry C-TOX?
jakie ladne kolorki
OdpowiedzUsuńMusze poznać tę linię :)
OdpowiedzUsuńbielenda ma ostatnio coraz to fajniejsze kosmetyki! tutaj nie dośc że szata piękna to i działanie wydaje się spoko
OdpowiedzUsuńTa linia przekonuje mnie do spróbowania, choćby przez samo opakowanie ;)
OdpowiedzUsuńZapach tej linii jest cudowny <3 maseczkę zużyłam i chętnie do niej wrócę, a mus i krem czekają w zapasach :)
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa tych kosmetyków wyglądają pięknie :)
OdpowiedzUsuńWyglądają cudownie:) Chętnie je sprawdzę, uwielbiam Bielendę :)
OdpowiedzUsuńMiałam maseczkę, ale pewnie dokupię też krem piankę :)
OdpowiedzUsuńBardzo się polubiłam z tą borówkową serią :)
OdpowiedzUsuńO prosze nie wiedziałam, że wypuścili nową serię. Mają sporo tych nowości ostatnio, ale bardzo lubię Bielenda.
OdpowiedzUsuńlubię jagody i te jadalne jak również te zawarte w kosmetykach
OdpowiedzUsuńchętnie tę serię wypróbuję
Ja jeszcze nigdy nie miałam jagodowych kosmetyków i dlatego mnie one kuszą :D bielenda mnie ostatnio pozytywnie zaskakuje :)
OdpowiedzUsuńOstatnio miałam kilka fajnych produktów od Bielendy więc tę serię też chętnie bym poznała :)
OdpowiedzUsuńTej serii jeszcze nie używałam, ale Bielenda wypuszcza tyle nowych kosmetyków, że nie wiem, czy będę miała okazję :P. Najchętniej celowałabym w mus, jakoś ostatnio lubię kosmetyki oczyszczające w takiej formie :)
OdpowiedzUsuńOjej jak to pięknie wszystko wygląda!
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam okazji używać, ale brzmi nader kusząco, chętnie sprawdzę, jak zareaguje moja skóra. :)
OdpowiedzUsuńCieszy, że producenci poszerzają wachlarz dostępnych kosmetyków w owocowych nutach, przynajmniej ja jestem z tego bardzo zadowolona. Borówkowe kosmetyki jeszcze nie gościły na mojej półce w łazience. :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej linii od Bielendy bo ostatnio nie jest mi po drodze do tej marki. Graficznie ta linia bardzo mi się spodobała.
OdpowiedzUsuńNie widziałam jeszcze tej serii ale przyznam że kusi już samą szatą graficzną. Ogólnie kosmetyki Bielendy lubię bo fajnie się u mnie sprawdzają.
OdpowiedzUsuńAleż świeża seria! Lubię owocowe klimaty, kocham borówki, uwielbiam Bielendę, wiec nie ma co czekać - muszę chociaż jeden kosmetyk z tej linii sobie sprawić!
OdpowiedzUsuńNie znam tej serii ale owocowe kosmetyki zawsze mnie kuszą. Z tej serii najchętniej sięgnęła bym po mus
OdpowiedzUsuńAle mnie zainteresowałaś tą serią! Najchętniej wypróbowałabym mus do mycia twarzy, serum i krem do twarzy. Jak tylko będę miała dostęp do tych kosmetyków, to baardzo chętnie po nie sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńmam ochotę na te mazidła!
OdpowiedzUsuńTej linie niestety nie znam, ale markę i owszem bardzo ją lubie. Z cheicia poznam.
OdpowiedzUsuńKosmetyki mają genialną szatę graficzną, która przyciąga spojrzenie. Jak tylko spotkam je w drogerii to zastanowię się nad zakupem do testów.
OdpowiedzUsuńOoo, miałam już do czynienia z tymi kosmetykami, ale z innej link owocowej. Bardzo mnie cieszy, że poszerzają asortyment o kolejne owocki.
OdpowiedzUsuńNa pewno będę miała te produkty na uwadze :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
beautiful ! Have a great day ! 🌈🌈🌈 Please stay safe! 🌈🌈🌈
OdpowiedzUsuńPodoba mi się szata graficzna opakowań :) a jako że w ogóle lubię tą markę, to chyba się skuszę.
OdpowiedzUsuńAktualnie używam kremu-pianki, pięknie pachnie i przyjemnie się go aplikuje :D
OdpowiedzUsuńU nas w Wlkp nie padał śnieg, ale w nocy przymrozki są. Niestety. Owocowe kosmetyki kojarzą mi się z latem. Kremów z borówką nie używałam, ale płyn do kąpieli owszem.
OdpowiedzUsuńWow ale świetna seria widziałam ją ostatnio w Rossmann chętnie się skuszę przy jakiejś promocji :)
OdpowiedzUsuńU nas na szczęście jest prawdziwa wiosna. Co prawda było trochę chłodniej rano, ale śniegu nie było. Bardzo fajna ta seria, podoba mi się i chętnie ja spróbuję.
OdpowiedzUsuńBielenda ciągle mnie zaskakuje. Uwielbiam kosmetyki tej marki, choć kilka lat temu przechodziłam wobec nich całkowicie obojętne... Tej serii jeszcze nie testowałam, ale Twój wpis zachęcił mnie do zakupu. :)
OdpowiedzUsuńCała seria prezentuje się bardzo przyjemnie dla oka, mam nadzieję że sprawdzilaby się na mojej skórze równie dobrze.
OdpowiedzUsuńZ tej serii mam mus do mycia twarzy. Dobrze się sprawdza i pięknie pachnie :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię ich produkty, a ta seria od dłuższego czasu mnie kusi. Najbardziej ciekawi mnie mus do mycia twarzy, piankowy krem i maseczka, którą sporo osób chwali :)
OdpowiedzUsuńSzata graficzna serii bardzo mi się podoba chociaż przyznam że dawno już nie miałam okazji sprawdzić nic tej marki
OdpowiedzUsuńTę serię zobaczyłam dopiero u Ciebie na blogu. Nie wiedziałam, że mają w swojej ofercie takie kosmetyki. Bardzo jestem ciekawa ich zapachu.
OdpowiedzUsuńNie znam tej serii, ale po ten mus sięgnęłabym z ogromną przyjemnością.
OdpowiedzUsuńJagody uwielbiam jeść! ;)
OdpowiedzUsuńBardzo zaciekawiłaś mnie tylko produktami - o oczyszczających właściwościach jagód czytałam już dawno, sama nie miałam jeszcze okazji, by przetestować ich zewnętrzne działanie ;)
Skorzystałam już z kremu do mycia twarzy i jest rewelacyjny. Szkoda jednak, że nie ma w tej serii toniku lub płynu micelarnego.
OdpowiedzUsuń