Salony kosmetyczne zamknięte są już od dłuższego czasu, nie wiadomo kiedy dokładnie zostaną otwarte. Osoby, które odwiedzały gabinety w celu zabiegów pielęgnacyjnych, muszą radzić sobie same w domu. Dlatego też postanowiłam przedstawić wam trzy produkty, które świetnie sprawdzą się w tym trudnym dla świata czasie i pomogą odpowiednio zadbać o naszą cerę. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na temat tych kosmetyków, to zapraszam na dalszą część wpisu.
Kosmetyki, które wybrałam, do tego wpisu są łatwo dostępne, możecie je kupić w zarówno w sklepie stacjonarnym Douglas, jak i online na https://www.douglas.pl/.
Domowe spa oczywiście należy rozpocząć od demakijażu, oczyszczenia twarzy płynem micelarnym i żelem do mycia twarzy.
Następnie możemy sięgnąć po peeling, mój wybór padł na Jono-dermabrazje odmładzający mikropeeling szafirowy Asayake Pure z Yoskine. Umieszczony jest on w tubce wykonanej z miękkiego plastiku o pojemności 75 ml. Pod nakrętką znajduje się niewielki otwór, który pozwala na wydobycie odpowiedniej ilości kosmetyku. Tubka dodatkowo umieszczona jest w kartoniku, na którym znajdziemy wszystkie potrzebne informacje takie jak opis produktu, sposób użycia, a także skład.
Peeling ma dość gęstą konsystencję, jednak łatwo rozprowadza się na skórze. Ma zatopione w sobie mnóstwo malutkich, ale ostrych drobinek. Zapach przyjemny, świeży, utrzymuje się podczas peelingowania, a po spłukaniu się ulatnia.
Peeling należy aplikować na zwilżoną skórę twarzy, a następnie wykonać masaż okrężnymi ruchami omijając w okolice oczu. Tak jak wspomniałam już wcześniej, drobinki są ostre, jednak jego moc można sobie stopniować w zależności od siły nacisku podczas masowania. Myślę, jednak, że mimo wszystko osoby z cerą wrażliwą, naczynkową nie powinny po niego sięgać. Peeling świetnie złuszcza martwy naskórek, wygładza cerę i sprawia, że jest miękka, delikatna w dotyku. Kosmetyk wyrównuje koloryt, buźka jest oczyszczona, odświeżona, zdrowo się prezentuje. Peeling nie podrażnia ani nie wysusza skóry, przygotowuje ją na dalsze kroki pielęgnacyjne.
Kolejnym krokiem w domowym spa jest maseczka.
Postawiłam na markę Clochee i detoksykującą maseczkę z białą glinką Detox White Clay Mask, wcześniej nie miałam nic z tej firmy, więc byłam ciekawa, jak się sprawdzi. Umieszczona jest ona w tubce wykonanej z miękkiego plastiku o pojemności 100 ml. Zamknięcie typu flip-top nie stawia oporów, łatwo się otwiera. Otwór jest niewielki, pozwala na wydobycie odpowiedniej ilości produktu. Opakowanie dobrze leży w dłoni, nie wyślizguje się z niej. Na tubce znajdziemy wszystkie potrzebne informacje, czyli opis kosmetyku, sposób użycia, a także skład.
Konsystencja gęsta, jednak pod wpływem ciepła skóry staje się bardziej kremowa, dzięki czemu łatwo rozprowadza się na skórze. Zapach przyjemny, lekko ziołowy, słodki. Utrzymuje się podczas aplikacji, a później stopniowo się ulatnia.
Maseczkę aplikuję na twarz 1-2 razy w tygodniu na około 10-15 minut. W międzyczasie spryskuje ją mgiełką do twarzy, aby nie zaschła na skorupę, albo po prostu wchodzę nią pod prysznic. Zmywa się dość dobrze jak na glinkę, ale ja i tak najczęściej wspomagam się gąbeczką lub chusteczką. Maseczka delikatnie oczyszcza cerę, odświeża ją. Dobrze nawilża i przyspiesza regeneracje skóry. Kosmetyk przynosi ulgę zmęczonej buźce, koi ją, dodaje blasku i energii. Nie podrażnia ani nie zapycha. Myślę, że maseczka sprawdzi się do każdego rodzaju cery, zarówno tej wrażliwej, jak i suchej czy mieszanej.
Mam też propozycje dla osób, które nie przepadają za zmywalnymi maskami, a wolą te w płachcie. Shitake Czarna Maska nawilżająca i zwężająca pory z Yoskine zawiera ekstrakt z grzybów Shiitake, czarną herbatę oraz wodę bambusową. Umieszczona jest w saszetce utrzymanej w biało-czarnej kolorystyce. Maska ma postać czarnej płachty, która dobrze dopasowuje się do twarzy i nie zsuwa się z niej. Materiał jest mocno nasączony esencją, ale nie kapie z niej. Kosmetyk ma przyjemny, lekko perfumowany zapach, nie jest on jednak zbyt intensywny. Po aplikacji pojawia się przyjemny efekt chłodzenia, na twarzy trzymałam ją około 20 minut, a po zdjęciu wklepałam pozostałości serum. Maseczka świetnie nawilża, przynosi ulgę i niweluje oznaki zmęczenia. Cera jest po niej odświeżona, promienna i gładka. Producent wspomina o zwężeniu porów, ale ciężko mi coś na ten temat powiedzieć po jednym zastosowaniu. Myślę, że w najbliższym czasie wypróbuję także inne maski z tej marki, ponieważ ta pozytywnie mnie zaskoczyła.
A jak wygląda Wasze domowe spa? Jaka jest Wasza ulubiona maseczka do twarzy?
Oj tak, takie domowe spa, to magia :)
OdpowiedzUsuńOstatnio bardzo często robię sobie domowe spa, to świetny pomysł na odstresowanie się :)
OdpowiedzUsuńYoskine to jest dla mnie odkrycie "okresu kwarantanny". Zamówiłam maseczki do twarzy i sprawdziły się świetnie. Po przeczytaniu Twojego wpisu na pewno zdecyduje się jeszcze na peeling. Dzięki!
OdpowiedzUsuńDomowe spa jest najlepsze :)
OdpowiedzUsuńWarto od czasu do czasu zrobić sobie takie domowe spa.
OdpowiedzUsuńU mnie w okresie kwarantanny pielęgnacja się nie zmieniła - od kilku lat mam kilka stałych dni w tygodniu, kiedy robię sobie maseczkę, peeling czy maluję paznokcie. Tę maskę z Clochee mam, ale dopiero 2 razy nakładałam ją na skórę. :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj chyba zrobię sobie takie domowe Spa. Peeling uwielbiałam swego czasu
OdpowiedzUsuńZupełnie nie znam kosmetyków tej marki, ale swoim wpisem bardzo mnie zaciekawiłaś. Jak tylko będę miała okazję, na pewno wypróbuję na własnej skórze :) A domowe SPA to zawsze dobry pomysł, dziś planuję maseczkę nawilżającą wieczorem, mojej skórze przyda się dawka nawilżenia i zastrzyk energii :)
OdpowiedzUsuńJa w domu ostatnimi czasy tez robie sobie domowe spa i domowy salon paznokci :) zaciekawiły mnie te produkty Yoskine
OdpowiedzUsuńLubię takie domowe Spa :) Myślę, że ten peeling do twarzy bym polubiła, bo lubię takie ostre peelingi :) Maseczka z białą glinką też zapowiada się ciekawie, a takiej czarnej maski w płachcie jeszcze nigdy nie miałam.
OdpowiedzUsuńTeraz, kiedy mamy więcej czasu dla siebie taki wieczorny relaks jest wręcz obowiązkowy :-)
OdpowiedzUsuńClochee chętnie bym przetestowała, sama często robię sobie domowe SPA, maseczka czy balsam idą wtedy w ruch
OdpowiedzUsuńDomowe SPA jest najlepsze :) Z Twoich propozycji ciekawi mnie bardzo maseczka Clochee :)
OdpowiedzUsuńJa w sumie od zawsze działam w domu, więc dla mnie za wiele się nie zmieniło :P. Maseczkę Clochee z przyjemnością bym wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńI've never tried these brands before, but the products all sound really lovely. I have really enjoyed doing self care pamper routines xo
OdpowiedzUsuńJa najchętniej wypróbowałabym maskę Clochee :)
OdpowiedzUsuńTrzeba sobie radzić jakoś w czasie tej pandemii. Tym bardziej, że szybko kosmetyczek nie otworzą
OdpowiedzUsuńmiałam kiedyś ten peeling szafirowy, to było coś genialnego, bardzo ostry i drobny, kiedyś do niego wrócę.
OdpowiedzUsuńO, tą maseczkę z białą glinką chętnie zobaczyłabym w swojej kosmetyczce! Bardzo interesująco wygląda. Chociaż na dobrą sprawę wszystkie chętnie bym przetestowała :D
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że właśnie domowe spa jest najlepszym rozwiązaniem w obecnych czasach, w końcu potrzebujemy relaksu w przyjemnych tonach. :)
OdpowiedzUsuńRóżne maski w płachcie miałam, ale jeszcze nigdy czarnej. Jestem jej najbardziej ciekawa, bo bardzo lubię węgiel aktywny w kosmetykach.
OdpowiedzUsuń