Dzień dobry,
Kosmetyki Miya w ostatnim czasie coraz częściej pojawiają się w mojej łazience. Jakiś czas temu podczas wizyty w Rossmannie w oko wpadła mi aktywna esencja w lekkiej mgiełce Flower BeautyPower była akurat na wyprzedaży za coś ponad dziesięć złotych i stwierdziłam, że to dobra okazja, żeby ją wypróbować. Dzisiaj, kiedy produkt dobił już dna, stwierdziłam, że najwyższa pora napisać o niej coś więcej. Jeśli jesteście ciekawi, jak się sprawdziła i, czy warto po nią sięgnąć, to zapraszam na dalszą część wpisu.
Esencja zamknięta jest w plastikowej buteleczce o pojemności 100 ml. Opakowanie wyposażone jest w wygodny atomizer, który wydobywa delikatną mgiełkę produktu. Aplikator nie zacina się i bez problemu można nim wydobyć zawartość do samego końca. Butelka jest poręczna, dobrze leży w dłoni i nie wyślizguje się z niej. Opakowanie jest niewielkie, mieści się nawet w mniejszej kosmetyczce. Esencja dodatkowo umieszczona jest w kartoniku, na którym znajdują się najważniejsze informacje o produkcie, czyli opis działania, sposób użycia, a także skład. Szata graficzna kosmetyku jest prosta, utrzymana w pastelowej, jasnoróżowej kolorystyce.
Esencja na płynną, wodnistą konsystencję. Zapach jest przyjemny, kwiatowy, głównie wyczuwalna jest róża, a w tle pojawiają się inne kwiaty. Aromat wyczuwalny jest podczas aplikacji, a później się ulatnia.
Aktywną esencję Miya stosuję zarówno w porannej, jak i wieczornej pielęgnacji jako toniku. Oczyszczoną i osuszoną cerę spryskuję produktem, a następnie przechodzę do kolejnych kroków rutyny, czyli aplikacji serum i/lub kremu. Kosmetyk w swoim składzie zawiera między innymi wodę termalną, hydrolat z róży, ekstrakt z kwiatów peoni i hibiskusa, sok z aloesu, a także kwas hialuronowy i witaminę B3. Mgiełka szybko się wchłania, jednak pozostawia delikatnie klejącą się warstwą, nie jest to jakoś szczególnie uciążliwe, bo i tak zawsze coś na nią nakładam. Esencja tonizuje cerę, delikatnie ją nawilża i odżywia. Produkt przynosi ulgę podrażnionej, zaczerwienionej skórze i przyspiesza gojenie drobnych ranek czy czerwonych wyprysków. Mówiąc szczerze, sięgając po nią, nie liczyłam na jakieś spektakularne efekty, ale muszę przyznać, że ta mgiełka pozytywnie mnie zaskoczyła. Wydajność zależy oczywiście od częstotliwości i tego, ile jej używamy podczas jednej aplikacji, u mnie wystarczyła na około miesiąc regularnego stosowania.
Aktywna esencja w lekkiej mgiełce Flower BeautyPower z Miya dostępna jest zarówno w drogeriach stacjonarnych np. Hebe czy Natura, jak i sklepach internetowych. W cenie regularnej kosztuje co prawda prawie 30 zł, ale warto polować na nią podczas promocji, kiedy można kupić ją już za mniej niż 20 zł.
Przyznam, że nie miałam jeszcze okazji spotkać się z produktami tej marki, ale mnie zaintrygowałaś
OdpowiedzUsuńNiestety, nie dla mnie, nie znoszę zapachu róży w kosmetykach, ale mgiełka może spodobać się mojej córce, podsunę jej informacje o tym produkcie.
OdpowiedzUsuńMuszę ją wypróbować 😀
OdpowiedzUsuńale mam na nią ochote;)
OdpowiedzUsuńTeż bardzo ją lubiłam, umieściłabym ją na 3 miejscu w moim rankingu kosmetyków miya :)
OdpowiedzUsuńMIYA to na prawdę świetna marka :) muszę wrócić do stosowania ich kosmetyków
OdpowiedzUsuńta mgiełka brzmi dobrze
Miałam kilka ich produktów i z niektórymi z nich się polubiłam, :) Najbardziej polubiłam się z ich peelingiem, którego kupiłam kolejne opakowanie. :)
OdpowiedzUsuńNie zwróciłam wcześniej uwagi na kosmetyki tej marki. Na pewno będę polecać je dalej.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam okazji poznać kosmetyków tej marki, ale zaciekawiła mnie ta esencja. Chętnie wypróbuję.
OdpowiedzUsuńZnam markę Miya i uważam, że cała ich seria jest genialna, mi się mega sprawdziła!
OdpowiedzUsuńMarkę znam doskonale, jednak tej esencji nie miałam okazji stosować. Kusisz :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kosmetyki tej marki! A ta esencja jest wprost genialna! :)
OdpowiedzUsuńCiekawy produkt godny uwagi. Podoba mi się ta recenzja
OdpowiedzUsuń