Dzień dobry,
Żele pod prysznic to kosmetyki, których chyba jak każdy zużywam najwięcej, dlatego dzisiaj zapraszam Was na kolejny, czternasty już, przegląd tego typu produktów. Mowa będzie o żelach, które używałam w ostatnim czasie, trzy z nich dobiły już dna, a czwartego zostało na kilka użyć, więc to dobry moment, aby napisać o nich coś więcej. Wszystkie kosmetyki pochodzą z niemieckiej drogerii DM, ale bez problemu dostaniecie je w sklepach internetowych czy allegro. Jeśli jesteście ciekawi, jak się sprawdziły i czy warto po nie sięgnąć, to zapraszam na dalszą część wpisu.
Żele pod prysznic Balea znają chyba wszyscy, mimo tego, że w Polsce nie są jakoś łatwo dostępne, to wiele osób sięga po nie regularnie. Produkty umieszczone są w wygodnych, plastikowych butelkach o pojemności 300 ml. Posiadają odpowiedniej wielkości otwory, dzięki czemu łatwo można wydobyć potrzebną ilość produktu, bez obawy, że cała zawartość wyleje się do kabiny. Szata graficzna opakowań jest kolorowa, nawiązuje do wersji zapachowych i rzuca się w oczy z daleka. Na butelce znajdziemy najważniejsze informacje na temat produktu w języku niemieckim.
Konsystencja kosmetyków jest żelowa, średnio gęsta. Vamos a la playa pachnie przepięknie egzotycznymi owocami, a najbardziej wyczuwalny jest arbuz. Zapach My summer paradise jest bardziej słodki, dojrzałe brzoskwinie przełamane nutą wanilii. Oba aromaty bardzo mi się podobają, podczas kąpieli unosiły się w całej łazience, jednak nie zostawały na skórze.
Żele pod prysznic Balea robią to, co robić powinny, czyli dobrze oczyszczają i odświeżają ciało. Skóra po myciu nie jest wysuszona ani podrażniona. Kosmetyk dobrze sprawdza się też jako płyn do kąpieli, szczególnie jeśli lubicie dużo piany w wannie. Lubię te żele i chętnie do nich wracam, bo wybór zapachów jest spory, a cena bardzo korzystna. Niestety zapasy mi się powoli kończą, a nowości z niemieckiego DM na razie nie będzie.
Palmolive, to marka, którą znają chyba wszyscy. W Polsce niestety wybór ich żeli pod prysznic jest trochę ograniczony, przynajmniej ja nigdzie nie spotkałam się z jakimiś edycjami limitowany typowo na lato. Wersja #MeinSommer Nektarynka i Grapefruit umieszczona jest w wygodnej butelce o pojemności 250 ml wykonanej z przeźroczystego plastiku. Opakowanie dobrze leży w dłoni, nie wyślizguje się z niej. Korek jest szczelny, sam się nie otwiera, więc kosmetyk świetnie sprawdzi się w podróży. Szata graficzna bardzo ładna, owoce rzucają się w oczy z daleka. Na butelce umieszczone są najważniejsze informacje na temat produktu w języku niemieckim.
Kosmetyk ma żelową, średnio gęstą konsystencję. Zapach żelu jest przepiękny, naturalny, nie ma w nim sztucznych nut, miałam wrażenie, że mam przed sobą misę z owocami. Najbardziej wyczuwalny jest grapefruit, a tuż za nim pojawia się nektarynka. Zakochałam się w tym zapachu i żałuję, że produkt dobił już dna.
Żel pod prysznic Palmolive w kontakcie z wodą dobrze się pieni. Kosmetyk świetnie oczyszcza skórę, nie podrażnia jej i nie wysusza. W lecie trochę zaniedbałam regularne balsamowanie ciała, ale mimo to podczas używania tego produktu nie czułam jakiegoś dyskomfortu. Jeśli będę miała okazję, to na pewno zaopatrzę się w kolejne opakowanie.
Ostatnim, w dzisiejszym przeglądzie, jest żel pod prysznic Share Grapefruit i Cytryna. Produkt umieszczony jest w tubie wykonanej z miękkiego plastiku o pojemności 250 ml. Nakrętka na zatrzask ułatwia otwieranie i zamykanie kosmetyku. Tuba dobrze leży w dłoni, nie wyślizguje się z niej, bez problemu można wydobyć zawartość do samego końca. Szata graficzna jest przyjemna dla oka, utrzymana w różowej kolorystyce. Na opakowaniu znaleźć można najważniejsze informacje na temat produktu, czyli opis działania, sposób użycia w języku niemieckim, a także skład.
Konsystencja kosmetyku jest żelowa, średnio gęsta, nie przelewa się przez palce. Zapach jest cytrusowy, naturalny, ładny. Unosi się w łazience podczas kąpieli, jednak nie jest tak intensywny, jak w przypadku poprzedniego żelu z Palmolive. Mieszanka grapefruita i cytryny działa pobudzająco, dodaje energii.
Jeśli chodzi o działanie, to produkt dobrze się pieni, oczyszcza ciało z różnego rodzaju zanieczyszczeń i je odświeża. Niestety zauważyłam, że przy regularnym stosowaniu żel delikatnie przesusza skórę, więc aplikacja balsamu jest konieczna. Jest to moje pierwsze spotkanie z tą marką i chociaż żel nie sprawdził się w stu procentach, to chętnie wypróbuję inne wersje.
***
Nadmierna wilgoć w domach i mieszkaniach to niestety poważny problem, który często pojawia się w starym budownictwie. Przyczyn może być wiele, między innymi nieszczelny dach, brak właściwej izolacji, przeciek z instalacji wodno-kanalizacyjnej, czy błędny dobór materiałów. Doprowadzić to może do zniszczeń całego budynku, ale też jest niekorzystne dla naszego zdrowia, dlatego warto szybko działać. Z pomocą przychodzi firma osuszanie.info, która posiada 25-letnie doświadczenie, a na swoim koncie ma osuszenie ponad 3000 obiektów. Potrafią szybko i sprawnie ustalić przyczynę zawilgocenia, a także zaproponują najskuteczniejsze rozwiązanie problemu.
Bardzo lubię żele Palmolive :)
OdpowiedzUsuńMuszę poszukać ich w sklepie; )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Te żele z Balea mam, ten arbuz - mango - smoczy owoc nawet teraz mam pod prysznicem. Ale jak dla mnie czuć głównie mango i lekko smoczy owoc. Także w szoku jestem w sumie, że dla Ciebie dominuje arbuz. Ale wiadomo co inny nos to inny zapach :)
OdpowiedzUsuńPalmolive lubię, Balea pięknie pachną, ale moja skóra nie lubi ich.
OdpowiedzUsuńJakoś nigdy nie używałam Balea. Najczęściej mam Palmolive, Le Petit, a ostatnio też Nivea Fresh Blends.
OdpowiedzUsuńbardzo lubię te żele, mają świetną cenę, zapach i fajne działanie :) nie wysuszają skóry!!
OdpowiedzUsuńA ja wyjątkowo nie znam ani jednego żelu z tego zestawienia :(
OdpowiedzUsuń