Po peelingi do ciała staram się sięgać regularnie, dlatego że złuszczanie martwego naskórka odgrywa ważną rolę w pielęgnacji. Nie mam swojego ulubionego peelingu, lubię sięgać po nowości. Najczęściej jednak sięgam po cukrowe lub solne bez parafiny wysoko w składzie. Aktualnie w mojej łazience znaleźć peelingi Organic Shop, a właściwie ich resztki. Przetestowałam w ostatnim czasie dwie wersje, a dokładnie Brazylijska Kawa oraz Sycylijska Pomarańcza. Z jednym z nich polubiłam się bardzo, a z drugim zaś niekoniecznie, ale o tym przeczytacie w dalszej części wpisu.
Peelingi umieszczone są w plastikowych przeźroczystych słoiczkach zaciskanych czarnymi nakrętkami. Można je otworzyć bez obawy o połamanie paznokci. Są szczelne, nic się nie wylewa ani nie przecieka. Lubię taką formę opakowań, ponieważ wiem że wydobywam zawartość do samego końca, trzeba jednak uważać, aby podczas używania do środka nie dostała się woda. Każdy z peelingów ma pojemność 250 ml. Szata graficzna przejrzysta, ładnie się prezentuje. Na słoiczkach znajduje się papierowa naklejka z informacjami od producenta na temat kosmetyku, niestety pod wpływem wilgoci zdziera się i wygląda nieestetycznie.
Jak się pewnie domyślacie Sycylijska Pomarańcza pachnie cytrusami. Zapach jest cudowny, lekko słodki, ale orzeźwiający. Po kąpieli unosi się w całej łazience. Jeśli zaś chodzi o Brazylijską Kawę to no cóż, spodziewałam się czegoś innego. Niby faktycznie pachnie kawą, ale taką bardzo słodką. W opakowaniu jest on bardzo intensywny ale na szczęście w kontakcie z wodą trochę słabnie i da się jakoś przeżyć.
Peelingi mają gęstą, ale nie zbitą konsystencje. Pomarańczowy łatwo się nabiera i aplikuje na skórę, kawowy zaś jest taki dziwny, ciągnie się trochę jak guma. Oba produkty mają w sobie sporo drobinek cukru.
Pierwszą wersję jaką miałam okazję wypróbować była Brazylijska Kawa. no cóż, już od pierwszego użycia nie polubiliśmy się. Ze względu na dziwną konsystencje kosmetyk nie chce się trzymać skóry, więcej spada do kabiny prysznicowej niż zostaje na ciele. Trzeba go nakładać w niewielkich ilościach i od razu rozprowadzać wykonując delikatny masaż. Drobinki dobrze usuwają martwy naskórek i wygładzają skórę, nie jest to jednak mocny zdzierak, którym można zrobić sobie krzywdę. Szczerze mówiąc spodziewałam się czegoś lepszego, tym bardziej że lubię tą markę. Postanowiłam więc dać firmie jeszcze jedną szansę i skusiłam się na peeling Sycylijska Pomarańcza i tu miłość pojawiła się od pierwszego otwarcia, zapach mnie zauroczył. Pod prysznicem również sprawdził się o wiele lepiej niż kawowy. Peeling łatwo aplikuje się i rozprowadza na ciele, drobinki rozpuszczają się powoli dzięki czemu można sobie pozwolić na dłuższy masaż. Kosmetyk świetnie złuszcza martwy naskórek, wygładza, skóra jest delikatna w dotyku. Osoby z wrażliwą cerą, lubiące delikatne peelingi powinny na niego uważać.
Myślę, że za jakiś czas skuszę się jeszcze na inne peelingi z tej marki, aby zobaczyć czy się u mnie sprawdzą. Do wersji kawowej jednak wracać nie zamierzam. Peelingi Organic Shop nie są drogie, w internecie można je kupić za mniej niż 10 zł, więc myślę że warto wypróbować, tym bardziej że wersji do wyboru jest sporo.
Miałam ten peeling kawowy ale jego zapach średnio mi się podobał. Jak dla mnie był sztuczny. Ale za to wersja mango była cudowna. Zapach ma naturalny, słodki i przeducowny.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że wersja kawowa się nie sprawdziła bo miałam na nią ogromną ochotę :/ Pomarańcza mnie nie kusi zdecydowanie wolę mango i do tej wersji co jakiś czas powracam :)
OdpowiedzUsuńW takiej postaci bardzo rzadko używam peelengow. Ale lubię jak są jakieś nowości. Co za tym idzie oczywiście je testować.
OdpowiedzUsuńJa miałam chyba 2 wersje tych peelingów - algi morskie i trawa cytrynowa z bambusem bodajże. Pierwszy nie podszedł mi zapachowo, z 2 było lepiej, ale.. bez szału :D Działanie za to jest świetne! Także muszę poszukać jeszcze w innych wariantach odpowiedniego dla mnie zapachu, a zacznę od tych owocowych :)
OdpowiedzUsuńkurcze a chciałam się skusić na kawowy ;) Jednak chyb apostawie sobie na robienie własnoreczne
OdpowiedzUsuńKawowy wolę sobie już sama zrobić, ale pozostałe peelingi chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńMiałam kilka ich peelingów spory czas temu, kawę też i tak się zastanawiam, czy czegoś nie zmienili. Ja tam żadnej słodyczy nie czułam, bardziej surową, świeżo prażoną kawę, gorzką itp. ale to było gdzieś ponad rok temu. Może coś pozmieniali przez ten czas :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam zapach kawy, więc biorę w ciemno. 😊
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś peeling z Organic Shopu, już nie pamiętam, jaki rodzaj, ale chyba z solą morską (?) i całkiem fajnie wspominam :)
OdpowiedzUsuńZ tych dwóch sięgnęłabym po wersję z pomarańczą :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam peelingi tej marki i zawsze, jeżeli skończy mi się jakiś peeling, to decyduję się na zakup jakiegoś z ich oferty. Masła do ciała również mają świetne.
OdpowiedzUsuńmiałam wersję pomoarańczową i była spoko :)
OdpowiedzUsuńMiałam z tej firmy peeling truskawkowy, ale z innej serii. Taki w dużym opakowaniu. Fajny był :)
OdpowiedzUsuńMiałam wersje z kawą ale konsystencja była gęsta i trzymała się ciała, może zmienia się pod wpływem ciepła?
OdpowiedzUsuńoba produkty kiedys mialam i zachwycil mi mnie ich zapach :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ich peelingi :)
OdpowiedzUsuńchyba będę musiała się skusić na te peelingi ;)
OdpowiedzUsuńmiała też taki peeling, co zostawał wszędzie tylko nie na mnie i miałam potem masę sprztania
OdpowiedzUsuńosobiście bardzo uwielbiam te peelingi! miałam mango i jeszcze jakąś wersję i czad ;D chociaż kawowych produktów nie lubię, ale każdy inny - chętnie !
OdpowiedzUsuńBardzo lubię peelingi szczególnie te grubo ziarniste. Z tych dwóch chętnie bym poznała ten pomarańczowy.
OdpowiedzUsuńMiałam wersję kawową, świetnie się sprawdził i to mój ulubiony zapach :)
OdpowiedzUsuńgenialne są :)
OdpowiedzUsuńPeeling kawowy robię w domu, ale pomarańczę z chęcią kiedyś spróbuję. :)
OdpowiedzUsuńWyglądają całkiem nieźle
OdpowiedzUsuńMają bardzo przyjemne peelingi jak i masełka do ciała ;)
OdpowiedzUsuń